Popełniono wobec Ciebie przestępstwo? Naruszono umowę? Masz problem z ojcem Twoich dzieci w zakresie kontaktu między nim a dziećmi? Jeśli tak, masz prawo do odwołania się na drodze postępowania sądowego. Zwykle osoba fizyczna może szukać porady prawnej od doświadczonego radcy prawnego. Są też osoby, które czują się pewnie, radząc sobie samodzielnie, bez żadnej porady prawnej. A także takie, których po prostu nie stać na zatrudnienie radcy prawnego.

Jeśli osoba fizyczna chce, może skorzystać z prawa do samodzielnego reprezentowania siebie. Jeśli zdecydujesz się na samodzielne reprezentowanie, zostaniesz oficjalnie nazwany „stroną procesującą się” i będziesz mógł przygotowywać własne dokumenty, podpisywać dokumenty sądowe i stawiać się przed sędzią. Strony procesujące się często zdarzają się obecnie w postępowaniach sądowych, niezależnie od tego, czy dotyczy to rozwodu, kwestii finansowych, opieki nad dziećmi czy nakazów sądowych wobec byłego partnera. Istnieje jeden główny czynnik, który wpływa na przyznanie kolejnym osobom statusu stron procesujących.

Wprowadzenie do Ustawy o Pomocy Prawnej, Wyrokach i Karaniu Przestępców z roku 2012

Pomoc prawna została po raz pierwszy wprowadzona w roku 1949, aby umożliwić dostęp do porad prawnych tym, którzy nie mogli sobie na to pozwolić. Celem było umożliwienie wszystkim dostępu do adwokata lub doradcy, również osobom o niskich dochodach. W latach 80. pomoc prawna stała się również kwestią polityczną, ponieważ pochłaniała coraz więcej i więcej środków państwowych. W latach 80. zaczęto więc wprowadzać zmiany, które doprowadziły do wprowadzenia ustawy LA-SPO 2012. Ograniczenia, które zostały wprowadzone przez rząd w zakresie pomocy prawnej, spowodowały, że dostęp do pomocy został ponownie ograniczony osobom, które na pomoc prawną nie mogły sobie pozwolić na opłaty związane z poradami prawnymi. Mogły jedynie reprezentować same siebie lub w ogóle nie mieć dostępu do wymiaru sprawiedliwości.

Byłoby wysoce niestosowne, gdyby ludzie nie mieli w ogóle dostępu do wymiaru sprawiedliwości, dlatego umożliwiono im reprezentowanie siebie samego, jeśli pojawi się taka konieczność. To właśnie te cięcia w wydatkach na pomoc prawną spowodowały wzrost liczby stron procesujących. Rząd przewidywał to podczas dokonywania zmian, ale argumentował to samodzielnością stron do omawiania swojego przypadku.

Nie bierze się jednak pod uwagę, że przed dokonaniem tych zmian, strony mogły wnieść sprawę, korzystając z fachowej wiedzy osób specjalnie w tym kierunku wykształconych. W komentarzu do sprawy Stowarzyszenie Adwokacki ds. Prawa Rodzinnego uznali, że uczestnicy postępowanie zgodnie z LASPO częściej zatrudniali osoby z pewnym poziomem zdolności do przedstawiania problemów i angażowania się w proces sądowy.

 

Problem z osobami samodzielnie reprezentującymi się w sądzie (LIP)

Ludzie, którzy są najmniej zdolni do reprezentowania siebie, zostali zmuszeni do brania udziału w postępowaniach sądowych bez pomocy prawnej. Naiwnie założono, że system może wchłonąć więcej LIP-ów [ang. litigant in person – samodzielne reprezentowanie siebie w sporze sądowym] bez żadnych negatywnych skutków, o ile udostępnionych zostanie więcej informacji. Przekonanie to nie uznaje jednak ograniczeń procesujących się stron.

Jak twierdził Sir James Mumby, „Wcześniej mieliśmy wiele procesujących się z wyboru stron. Byli to ludzie, którzy mieli swój punkt widzenia i rozumieli sytuację, potrafili się wypowiedzieć i mogli swobodnie wypowiedzieć się w sądzie. Teraz mamy procesujące się strony, które nie są tam z wyboru i które nie mają żadnej z wcześniej wymienionych cech”. Co ważne, strony powinny procesować się samodzielnie na tyle, na ile mają możliwość. Co niepokojące, większość ma tylko możliwość wyboru, czy odebrać sobie prawo do samodzielnego reprezentowania się, czy musieć samemu się reprezentować. Jedyną alternatywą jest całkowity brak udziału w postępowaniu sądowym.

 

Czy w prawie rodzinnym jest miejsce dla stron procesujących się ze sobą?

Statystycznie, w prawie rodzinnym liczba stron reprezentowanych zmniejszyła się o prawie połowę, co oznacza, że obecnie większość stron nie korzysta z pomocy adwokata. Może być to kwestia pewności siebie lub też niemożność pokrycia kosztów usług reprezentującego radcy.

W sytuacji, gdy obie strony reprezentują się same w prawie rodzinnym, powstaje sporo trudności, ponieważ albo stosunki między stronami są bardzo złe (np. w przypadku rozwodów) lub występują spory o dzieci. Wcześniej opieka strony reprezentującej była swoistym buforem emocji, który zapewniał pełną obiektywność. Jeśli strona reprezentuje się sama, tej obiektywności nie ma i może to prowadzić do napięć na sali sądowej. Może się to jeszcze zaostrzyć, gdy do sądu zgłoszone są delikatne kwestie. Podczas gdy inne dziedziny prawa mogą w jakiś sposób te delikatne kwestie chronić, prawo rodzinne rządzi się swoimi prawami.

Przypomnijmy sprawę P kontra D, gdy żona i dwie córki były przesłuchiwane przez ojca, który odbył wyrok 17 lat więzienia za wielokrotne zgwałcenie żony. Było to wstrząsające doświadczenie dla wszystkich zaangażowanych stron i na pewno cenna nauka. Jasne jest, że jeśli samodzielne reprezentowanie się będzie coraz bardziej popularne, sąd musi wprowadzić dodatkowe środki ostrożności, aby zapobiec takim sytuacjom. Ta sytuacja stanowi dobitny przykład porażki dla osób, które nie mają dostępu do pomocy prawnej i gdzie cierpią z powodu konieczności reprezentowania samych siebie.

 

Z czym muszą się mierzyć samodzielne strony w sporze?

Postępowania sądowe w prawie rodzinnym są zwykle bardzo stresujące i większość chce, aby były one rozpatrywane jak najszybciej. Opóźnienia sądowe często wynikają same z siebie, bo sądy są często przytłoczone liczbą spraw, z którymi się borykają. Opóźnienia są jeszcze większe właśnie przez osobiste zaangażowanie stron.

Przyczyna jest prosta – strony nie mają wystarczającej wiedzy i doświadczenia, aby przeprowadzić sprawę szybko i często nie rozumieją procedur. Nie jest to zaskoczeniem, bo procedury tworzone są przez adwokatów i osoby zajmujące się prawem na co dzień. Może to więc prowadzić do opóźnień w przesłuchaniach, a nawet skutkować tym, że przesłuchanie się nie odbędzie, ponieważ strony nie są odpowiednio przygotowane. Alternatywnie, jeśli jedną ze stron ktoś reprezentuje, druga może być po prostu skazana na przestrzeganie zaleceń sądu, co skutkuje przede wszystkim zwiększeniem opłat. Nie jest też sprawiedliwe, że osoba, która chce być reprezentowana, może ponosić dodatkowe opłaty.

 

Jak można poprawić prawo dla procesujących się stron?

Sędzia Hickenbottom wypowiedział się na temat tego, jak strony samodzielnie się reprezentujące stanowią wyzwanie dla sądów. Stwierdził, że być może to nie samodzielnie reprezentujące się osoby są problemem, tylko system sam w sobie. Zaproponował rozwiązanie, które polegało na tym, że sędziowie osobiście usprawnili cały proces, aby dopasować go do potrzeb stron. Lord Wolff ostrzegał kiedyś przeciwko reprezentującymi się osobiście stronami, argumentując, że „problem dla sędziów i systemu sądowniczego bardziej niż stron” zauważając, że „prawdziwym problem systemu sądownictwa i jego procedur jest to, że procedury są często niezrozumiałe i niedostępne dla zwykłych ludzi”.

Wydawało się więc, że jeśli Trybunał weźmie pod uwagę słowa sędziego Hickenbottoma, wszyscy będą mu wdzięczni. Obecnie strony, które same się reprezentują, wciąż znajdują się w dość obcym środowisku, często w sprawach ogromnej dla nich wagi. Dopasowując system, można by jednak usunąć część błędów i niesprawiedliwości.